1999-09-29. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Astro-refleksje

« Horoskop jako potężny środek zmieniający świadomość SPIS ↓ Gwiazdy z sera »

Czytaj w Czytelni

Newtonowski młot na astrologię ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Astrologia nie jest akceptowana przez naukę od czasów Oświecenia - dlaczego?

Każdy, kto interesował się astrologią, musiał - od razu, na samym początku swoich studiów - natknąć się na ten problem: astrologia nie jest akceptowana przez współczesną naukę. I nie tylko przez tę dwudziestowieczną: odrzucenie astrologii nastąpiło już w czasach tak zwanego Oświecenia, wraz z upowszechnieniem się pierwszej teorii nowoczesnej fizyki - mechaniki Newtona, i jej działu: mechaniki nieba, która ruchy planet tłumaczyła działaniem siły powszechnego ciążenia. Pomyślmy: koniec siedemnastego i początek osiemnastego wieku. Nauki przyrodnicze, tak jak je dzisiaj rozumiemy, dopiero stawiają pierwsze kroki. W porównaniu z tym, co wiemy obecnie, człowieka wciąż otacza istny ocean niewiedzy. A jednak. Już wtedy astronom, fizyk, filozof (wtedy zwykle, i długo jeszcze, te trzy nauki uprawiali często ci sami ludzie) poczuł się uprawniony do tego, aby szacowną, licząca sobie przynajmniej dwa tysiące lat astrologię, wyrzucić za burtę statku "poznanie" jako przesąd i fałsz. Najwyraźniej stało się tak nie dlatego, że nagle przepowiednie astrologów przestały się sprawdzać. Coś innego musiało się zmienić w myśleniu ówczesnej wykształconej elity, a ogół poszedł za jej przykładem.

Przyczyn było wiele, i to co tu napiszę, jest zaledwie moim domysłem. Właściwej odpowiedzi mógłby dopiero udzielić historyk idei, po stosownych studiach nad zapiskami z owej epoki. Niestety, jak dotąd nie natrafiłem na historyka idei, który zainteresowałby się astrologią. [1]

1. Zrównanie planet z materią Ziemi

Po pierwsze, planety, jako mniemane wskaźniki przeznaczenia w astrologii, utraciły swoją tajemniczość, utraciły swoje numinosum. W starożytności powszechnie sądzono, iż "świat podksiężycowy" - czyli Ziemia - i świat nieba rządzą się odrębnymi prawami, że są wręcz zbudowane z gatunkowo odmiennej materii. A musiała to być odmienna materia, skoro trzymała się nieba i nie spadała, jak ziemskie przedmioty, w dół! Przez swój lotny i eteryczny charakter materia planet, i one same, wydawały się być bliżej sił duchowych, Boga, aniołów i demonów, a wiec tych sił, które w na poły przyrodniczym, na poły religijnym światopoglądzie starożytności i średniowiecza miały rządzić losem ludzi i królestw. Tymczasem fizyka Newtona tłumaczyła ruchy planet na niebie działaniem tej samej powszechnej siły ciężkości, która była przyczyną pospolitego spadania i ciążenia kamieni, belek i worków z burakami. Rysowanie horoskopów i przypisywanie znaczeń planetom miało sens, o ile planety należały do innego planu aniżeli byty ziemskie. Kiedy zaś okazało się, że obie strony należą do tego samego porządku, trudno było nadal dostrzegać w układach planet jakiś wzór i ideał, który miałby być naśladowany przez istoty na Ziemi.

2. Konflikt dwóch determinizmów

Po drugie, podstawą astrologii był szczególny determinizm, nazwijmy go determinizmem symbolicznym. Najlepiej zrozumieć go na przykładzie: kiedy na niebie spotykały się Mars i Saturn (następowała koniunkcja tych planet), dokonywała się zarazem, jak sądzono, synteza symbolicznych jakości, związanych z obiema planetami. Na przykład marsowa agresja zyskiwała ze strony Saturna odpowiednio "ciężkie" środki. Wynik: ludzie naładowani agresją brali ciężkie narzędzia do rąk, co należało dalej rozumieć jako grożące zamieszki i zbrojne starcia. Tymczasem w rozważanej epoce został wylansowany (znowu za sprawa fizyki Newtona i jego kontynuatorów) determinizm fizyczny. Mechanika dostarczała ścisłych wzorów, w myśl których z obecnego stanu wszystkich cząstek z których zbudowany jest (jak mniemano) świat, a mianowicie z ich położeń, prędkości i działających pomiędzy nimi sił, jednoznacznie i ściśle wynikał stan tegoż świata w dowolnej chwili przyszłej. Dla tak zdeterminowanej rzeczywistości nie było miejsca na symboliczne analogie pomiędzy planetami a zachowaniem się ludzi. Świat jak dobrze nakręcony zegar szedł swoim torem, ruch pewnego ciała był wyznaczony przez zachowanie jego części, a symboliczne "prowadzenie" przez planety okazywało się dokładnie do niczego nie potrzebne. [2]

Można też na te sprawę spojrzeć jak na konkurencję dwóch podobnych w istocie koncepcji, dwóch determinizmów: symbolicznego determinizmu astrologii i determinizmu mechaniki. Te dwa poglądy się wykluczały, albo raczej przez ówczesnych ludzi były odbierane jako wykluczające się. Mechanika, której prawa były lepiej udowodnione, zwyciężyła, astrologia została odrzucona.

3. Nieobecność analizy

Po trzecie, wraz z mechaniką Newtona zapanowała zasada, aby zachowanie się większych całości tłumaczyć przez zachowanie się ich części składowych. W fizyce ta zasada sprawdzała się znakomicie, i w większości przyrodoznawstwa jest skuteczna do dziś. Tymczasem astrologia do tej zasady nie stosuje się. Nie sposób w człowieku, czy też w jego psychice jasno wydzielić jakichś części, których dynamika dawałaby się porównać z ruchami planet. Wielokrotnie zadawałem pytanie: Gdzie w człowieku znajduje się jego horoskop? [3] Pytanie to jest mało zrozumiałe dla astrologów (a zwracałem się przecież do astrologów współczesnych, ostro przetrenowanych w szkołach przez nauczycieli fizyki, chemii i biologii - tym bardziej niezrozumiale byłoby dla astrologów dawnych...), a jednocześnie ujawnia oczywisty zdawałoby się fakt, że nie "widać" w człowieku uchwytnych elementów, które odpowiadałyby temu, co się dzieje w świecie planet. Brak tak pojętej analizy, rozkładu na elementy, był kolejnym minusem dla astrologii.

4. Kłopoty z mierzeniem

Po czwarte, nowa fizyka - a wkrótce w ślad za nią chemia, ekonomia, socjologia... - nakazywała skupić uwagę na tych cechach rzeczywistości, które dają się zmierzyć: przełożyć na liczbowe miary. Astrologia nie zajmowała się mierzeniem. Była nauką typowo jakościową. Nazywała zjawiska i wydawała sądy - nie proponowała mierzenia jakichś cech ludzi, dla których rysowane były horoskopy. A właściwie, na tle nowych nauk, zaczęła się wydawać dziwną hybrydą, w której, owszem, korzysta się z dokładnie zmierzonych i wyznaczonych liczbowo położeń planet, ale od nich przechodzi się do zupełnie nieostrych i niemierzalnych sądów, jak na przykład ten, czy klient w danym czasie ożeni się (koniunkcja Saturna i Wenus), czy też raczej umrze jego matka (co też tamta konfiguracja planet dopuszcza).

5.Magiczne podobieństwo kontra przyczynowość

Dawna astrologia bazowała na magicznym obrazie świata, w którym wielką rolę odgrywała zasada, że podobne przyciąga (i naśladuje) podobne. Skoro zaś Mars na niebie był uważany za należący do tej samej klasy istności, co (na Ziemi) krew, rany i męska wojowniczość, a znowu Jowisz na niebie za należący do tejże klasy, co królowie, kapłani i ich władcza moc, to zasadne było wnioskowanie, że skoro na niebie powstaje relacja "harmonijnego spotkania" (trygon) Marsa i Jowisza, to dzięki działaniu zasady magicznego podobieństwa również na Ziemi mieć będą miejsce ekwiwalenty owego niebieskiego spotkania - czyli, na przykład, bo też i lista możliwych ewentualności jest ogromna, dojdzie do pokojowego obwołania nowego cesarza (Jowisz) przez (Mars) żołnierzy. Nowa fizyka (i to jest już piąty punkt niniejszej wyliczanki) wprowadzała w miejsce magicznego podobieństwa zasadę przyczynowości: że pewna fizyczna, materialna i mierzalna przyczyna wywołuje określony skutek. W fizyce Newtona owa zasada przyczynowości została sformalizowana jako tzw. druga zasada dynamiki: przyczyna została sprowadzona do siły, skutkiem zaś okazywało się przyspieszenie w ruchu rozważanego ciała. W miarę jak podobnych związków przyczyna-skutek naukowcy wynajdywali coraz więcej, magiczna zasada podobieństwa była spychana coraz dalej ku marginesom znanego świata, tak iż wkrótce po prostu nie znajdywano miejsc, w których mogłaby się ona przejawiać. Tymczasem astrologia z zasady tej zrezygnować nie mogła (i to był dla niej kolejny minus...) - a właściwie mogłaby, pod warunkiem, że...

6. Nie znalezione oddziaływania

...Zostałyby znalezione "oddziaływania" przenoszące wpływy planet na Ziemię, ku ludziom. Oddziaływania, wpływy, siły... Pojęcia te dawnej, starożytnej i średniowiecznej astrologii właściwie nie były potrzebne. Skoro w świecie widziano magiczne podobieństwa, to pytanie o to, co sprawia, że "wpływ" Marsa lub Saturna "odbierany" jest na Ziemi, zwyczajnie nie powstawało. Celowo słowa "wpływy" i "odbierać" wziąłem w cudzysłowy, gdyż są to pojęcia typowo nowoczesne. Oczywiście, słowa te były znane i w starożytności, ale w dawnym obrazie świata miały one raczej sens matafor, a nie ścisłych odwzorowań tego, co się dzieje pomiędzy fizycznymi ciałami. Na tych terminach - "wpływ" i "odbierać" - ciąży nowoczesne rozumienie, że aby dwa ciała pozostawały w kontakcie, musi istnieć coś trzeciego, co będzie przez jedną strone wysyłane i odbierane przez drugą - niby fale radiowe, rozpuszczona substancja albo bozony pola kwantowego. I właśnie próba takiego przeformułowania dawnej astrologii tak, aby obecność planetarnych konfiguracji w życiu ludzi i innych mieszkańców Ziemi wytłumaczyć istnieniem "wpływów" ciał niebieskich, które są na Ziemi jakoś "odbierane", okazała się dla astrologii gwoździem do trumny. (Już szóstym.) Bo takich "wpływów", które fizyka mogłaby zaakceptować, a które tłumaczyłyby twierdzenia (a może uroszczenia) astrologii - po prostu nie znaleziono. Oszczędzę sobie tych wywodów, które powtarzano do znudzenia, z których wynika, że grawitacyjne oddziaływanie planet na noworodka jest znacznie mniejsze niż takież oddziaływanie szafy na sali porodowej; że siły pływowe zanikają jeszcze szybciej wraz z odległością aniżeli prosta grawitacja; że siły elektryczne pomiędzy planetami nie istnieją, magnetyczne są chaotycznie zmienne, zaś promieniowanie elektromagnetyczne (ze światłem na czele) od planety nie dociera na tę strone Ziemi, z której planety nie widać. Również wśród bardziej egzotycznych sił i wpływów odkrytych przez najnowsza fizykę nie znaleziono po prostu nic, co by się dało dopasować do owych "wpływów", które astrolog dostrzega w swoim horoskopie. (Oczywiście, można mieć pewne podejrzenia, i ja też je mam, ale dotyczą one zjawisk które jeszcze nie całkiem znalazły się w polu widzenia fizyki, astrologowie zaś również się na nich nie wyznają. [4])

* * *

Zapewne u początków nowoczesnej nauki wysuwano więcej zarzutów, i inne zarzuty, pod adresem astrologii. My na razie poprzestańmy na tych sześciu wymienionych. Czy to one właśnie okazały się decydujące dla zerwania astrologii z nauką, które wtedy, w epoce zwanej Oświeceniem, nastąpiło - pewności nie mam. W każdym razie oba pojazdy, astrologia i nauka, zaczęły się od tamtego czasu oddalać od siebie. Ów dryf astrologii był wyraźnie niefortunny. Zrażona do newtonowskiej fizyki, astrologia pogniewała się także na inne działy naukowej metody, które akurat dla niej mogłyby się okazać bardzo przydatne. Zignorowała rachunek prawdopodobieństwa, który mógłby przecież uściślić i uczynić bardziej wymiernymi jej prognozy. Nie dostrzegła statystki, czyli tego matematycznego narzędzia, które w astrologicznych badaniach wydaje się najbardziej naturalne; a także rachunku błędów. W astronomii uporczywie nie zauważa, że planety różnią się masą i rozmiarami, a także odległością od Ziemi. Astrologowie wciąż nad swymi głowami widzą - wzorem starożytnych kolegów - dwuwymiarową sferę, a nie, jak wszyscy prócz nich, trójwymiarową przestrzeń kosmiczną. Tak się dzieje na styku z fizyką - a jeszcze jest biologia i są (astrologom wciąż nieznane) geny. Jest psychologia, która również mogłaby coś wnieść do badań nad horoskopami. Tymczasem astrologia żyje w swoim getcie... Nie dziwota, że naukowcy nie kwapią się - ryzykując swoją opinią - otwierać wrót owego zabytku.

Milanówek, 29 września 1999



Przypisy

[1] Kiedy nadeszła, wraz z Kartezjuszem, Newtonem i maszyna parową Jamesa Watta, nowoczesna rewolucja naukowo-techniczna, ta prawdziwa Era Wodnika, astrologia miała za sobą długie wieki sporów, walki i okresów koegzystencji z inną doktryną, która miała do niej stosunek równie pryncypialnie niechętny - z chrześcijaństwem i jego koncepcjami bożej wszechmocy, wszechwiedzy, opatrzności i łaski, jak również wolnej woli człowieka. Z chrześcijańskim światopoglądem astrologiczny determinizm i roszczenia astrologów do znania tajemnicy przyszłości równie się kłóciły, co z nowoczesną fizyką. Znamienne, że wzloty europejskiej astrologii zbiegały się z odrodzeniami antycznego pogaństwa. [wróć]

[2] A jak to jest naprawdę z tym determinizmem? Czy fizyka zna rzeczywiście taki opis ("sparametryzowanie") układu, z którego jednoznacznie i ściśle wynikałaby cała jego przyszłość? Współczesna fizyka jest dziwnie łaciata i teorie deterministyczne - mechanika Newtona, zwłaszcza jej Hamiltonowski wariant, elektrodynamika Maxwella, obie teorie względności Einsteina, równanie Schroedingera w mechanice kwantowej - współistnieją z teoriami indeterministycznymi, takimi jak kwantowa redukcja stanu czy teoria chaosu. Przy czym do wielu modeli świata fizycznego indeterminizm, statystyka i chaos są przemycane dzięki dodatkowym założeniom, zwanym niekiedy "warunkami brzegowymi". Ponadto modele fizyki do tej pory w żaden sposób nie wiążą się z ludzkimi doświadczeniami psychicznymi, takimi jak choćby wola. Jak widać jest to osobny i obszerny temat, nawet bez astrologii. [wróć]

[3] Astrologowie nie zadają sobie tego pytania, podobnie jak bardzo długo nie szukano, gdzie w organizmach żywych znajdują się geny - chociaż masa faktów odnośnie dziedziczenia cech była już znana. Dopiero Watson i Creek w 1951 roku odkryli, że dziedziczenie jest procesem mającym dobrze określoną przestrzenną lokalizację w komórce, że jest czymś "namacalnym", co dzieje się w spiralnym polimerze DNA. Jeżeli astrologia nie jest fikcją, to najprawdopodobniej ma swój fizyczny nośnik w obrębie organizmu. [wróć]

[4] Mam na myśli nie zbadane jeszcze możliwe efekty kwantowej grawitacji, o których wspomina Roger Penrose w książkach "Nowy umysł cesarza" i "Makroświat, mikroświat i ludzki umysł". Czy jest to nadzieja dla astrologii? - czas pokaże. [wróć]


1999-09-29. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Astro-refleksje

« Horoskop jako potężny środek zmieniający świadomość SPIS ↓ Gwiazdy z sera »

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora, którym jest Wojciech Jóźwiak.