2018-06-25. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Astro-refleksje

« O znakach zodiaku krótko i w punktach SPIS ↓ Flandern i Pulkkinen »

Tagi: Burza słonecznaChaosLemRak (zodiak)YijingYin i Yang  []

Czytaj w Czytelni

Perwersyjny znak Raka ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Po łacinie per-versus znaczyło: odwrócony przeciwnie, na opak, od stanu właściwego. Stąd pospolite dzisiaj w różnych językach znaczenia tego słowa i podobnych. Znak Raka zaczął się w tym roku parę dni temu, tzn. Słońce weszło do tego znaku, a ściślej minęło punkt kardynalny Raka – lub dobiło do zwrotnika Raka, by zaraz zacząć cofać się znów ku równikowi – 21 czerwca czwartek około południa. I co? Tego samego dnia, parę godzin później, z zachodu przyszedł wał czarnych chmur. Zawiało, przygięło drzewa, tu i ówdzie połamało gałęzie. Piachem-pyłem z pól sypnęło po oczach, istny suchowiéj powiał, jak nad Wołgą za Stalina. Deszcz nie spadł. Może pojedyncze krople. Padać zaczęło dopiero pod dwóch dniach. Co chyba najdziwniejsze, temperatura spadła o 20 stopni – za tą suchą burzą przyszło chłodne powietrze z Arktyki. W nocy wróciły temperatury po 10, 12 stopni, jak w marcu! – chociaż dotąd, tamtego dnia i wcześniej, termometry w meteorologicznym cieniu pokazywały 30 stopni lub wyżej, upał grzał od wielu tygodni.

„Gęste chmury, nie ma deszczu, od zachodniej strony naszego kraju” – tak głosi Księga Przemian Yijing przy heksagramie nr 9, „Hamująca siła tego, co małe”. Co znaczy, w największym skrócie: jesteś zbyt słaby, żeby realizować własne cele, ale dosyć silny, żeby przeszkadzać i utrudniać innym. Ta dywinacyjna figura znakomicie oddaje to, co dzieje się w polskiej polityce: za mali, słabi jesteśmy (jako rząd-władza-państwo oczywiście), żeby ruszyć z jakimś własnym twórczym programem, ale mamy dosyć siły i znaczenia, żeby działać jako hamulcowy Europy. Brak spodziewanego deszczu z zachodnich chmur to także jasna aluzja (jaką daje nam pod rozwagę Mindellowski kanał świata) do zakręcania właśnie przez euro-decydujące gremia kranów z tamtejszymi dotacjami.

Na czym więc polega perwersja znaku Raka? Widzimy: nadchodzi definicyjne lato, a robi się zimno jak na przedwiośniu. Nadciągają ciężkie ciemne chmury, a z nich goły wiatr, prócz tego sucho. Znak Raka włącza pewną wewnętrzną kapryśność świata, jakby ostrzegał: nie przywiązuj się do reguł, do prawidłowości. Zapomnij o nawykłym porządku! Wszystko może oto być inaczej, i to wcale nie tak, jakbyś tego chciał. Właśnie najmniej tak, jakbyś chciał. Tamtego dnia czytałem bardzo pouczającą historię, którą wszystkim polecam, o burzy słonecznej z 1859 roku; która jednak wydarzyła się 1-2 września, wcale nie w Raku. Gdyby magnetyczny impuls o podobnym natężeniu uderzył w Ziemię teraz, zniszczyłby nie tylko naszą elektronikę, ale skasowałby sieci zasilania w energię w prosty sposób: stopiłyby się wszystkie transformatory. A zapasowych nie ma. Jak wyprodukować nowe, odbudować światowe elektrosystemy, kiedy nie ma prądu? Wykasowane by zostały wszystkie zapisy na dyskach, wszystkie bazy danych, a w nich cała wiedza, księgi wieczyste, biznesowe umowy, oraz pieniądze! – Tego najbardziej lękał się autor tamtego artykułu, którego jednak nie zapamiętałem i nie mogę dać odnośnika, bo... zaraz gdy go przeczytałem, zgasło światło, prąd wyłączyli: w całym moim Milanówku, łącznie z latarniami na ulicach, które przy takich złośliwościach przyrody i Energetyki (trudno jedno od drugiego odróżnić...) gasną ostatnie. Była godz. 19 z minutami, w nocy obudziła mnie startująca lodówka i światła latarni za oknem: włączyli. Gdyby Matka Gaja chciała się nas pozbyć, wystarczyłoby, by uśmiechnęła się do brata Heliosa, by dmuchnął pigułą magnetycznej plazmy w jej stronę. Robi on to stale i typowo co każde 11 lat maksimum plam słonecznych, tyle, że pluje plazmą losowo, byle gdzie, więc w Ziemię trafia jak wyliczono co 500 lat z taką przewodotopną siłą. Cywilizacja by padła jak skutkiem „papyrolizy”, o której marzył Lem sześćdziesiąt lat temu (ach, ten Lem...) w „Pamiętniku znalezionym w wannie”. Nawet GPS by przestał istnieć przez oślepienie satelitów. Ale może Gaja czeka, aż jeszcze bardziej uzależnimy się od prądu w drutach i informacji w waflach z krzemu. I nie tylko bogata biała Północ (dobrze tak nam, postkolonialistom), lecz i biedne kolorowe tropiki, kiedy w końcu schowają się przed globalnoociepleniowym zabijającym upałem pod nawiewy klimatyzacji. Wtedy magnetycznym polem ich!, jednych i drugich, zarówno szkodników. – Dobre ćwiczenie dla futurologicznej wyobraźni.

Ciekawe, że kiedy odkryto pola elektryczne i magnetyczne, to drugie ówcześni okultyści sklasyfikowali jako „yin”, siłę żeńską, chłodno-wilgotną. Inaczej niż pierwsze, które męskie, sucho-gorące, co łatwo pojąć, bo z pola elektrycznego iskry się biorą, pioruny, za nimi cała mitologia burzy, i dla swego płynięcia prąd wymaga suszy, izolującej przewody. (Tak nową fizykę ktoś – kto? – usiłował wcisnąć w starożytne ramy Elementenlehre.) Coś w tym jest, bo woda-wilgoć polu magnetycznemu nie szkodzi, przenika ono przez nią bez niczego. Też coś w tym jest, bo magnetyzm nie ma źródeł, nie istnieją ładunki magnetyczne, a pole to wytwarzane jest przez ruch ładunków elektrycznych czyli prąd. Najmniejsze coś, co jest magnetyczne, to pojedynczy elektron, który ma elektryczny ładunek, a spin (fala materii o takiej symetrii, że udaje ruch obrotowy) z tego ładunku robi mini-pętlę z prądem. Ta wtórność, pochodność magnetycznego od elektrycznego musiała zbiec się w patriarchalnych umysłach z „jakobą” (tzn. rzekomą) pochodnością kobiety względem mężczyzny, z żebra którego nad Jordanem, a w domu ma być schowaną inaczej niż pod słońcem hulający jej mąż-pan nad Żółtą Rzeką. Tak czy siak, o yinicznych, parzystych i wodnych-mokrych lub ziemnych-chłodnych znakach zaczęto mówić jako o magnetycznych, o ich zaś nieparzystych męskich konsortach jako elektrycznych. Baran, pierwszy kardynalny, miał być elektryczny, Rak, następny kardynalny po nim, magnetyczny. Rzekomy „magnetyzm” uwodzicielskich kobiet z tych samych jest skojarzeń.

Wracając do tamtego heksagramu, który w dniu Kupały wyświetlił się nad Mazowszem w postaci ciemnych suchych chmur od zachodu: Chińczycy, tzn. twórcy i obsłużyciele Księgi Przemian najwyraźniej obawiali się „małego, które rośnie w siłę”. W heksagramie 9, tym od suchych chmur, przerywana linia yin, czyli owo „małe, słabe, żeńskie” zajmuje czwartą pozycję. W podobnie zbudowanym heksagramie, gdzie jedna słaba linia jest wśród pięciu silnych, nr 44, którego tytuł bywa tłumaczony jako Wyjście Naprzeciw lub Spotkanie (Napotkanie?), cała konstrukcja spoczywa na jedynej słabej najniższej linii. Małe-słabe jest potężne, bo z niego wszystko wyrasta i odeń jest zależne. Groza! Przez tysiąclecia od wymyślenia i spisania Księgi idą wołania na trwogę: „Mała chuda świnia w końcu wpadnie w szał!”, i drugie orzeczenie mu wtóruje: „Dziewczyna jest silna. Z nią nie żeń się!”. Budziło grozę „małe, słabe”, które gotowe było wymknąć się spod kontroli „wielkiego, silnego”. Czy nie było tak, że bali się chaosu? Który, jak odkrył Edward Lorenz, może zacząć się od wachlowania skrzydłami motyla, a skończyć jak tornado?

Więc może Wejście Raka, którego doświadczyliśmy w tamten dzień 21 czerwca 2018 jako suchej burzy i zimy latem (w górach śnieg spadł), to było spotkanie z chaosem, z nieobliczalnym? A to, że urodzeni w Raku kryją się w piwnicach i na łonie wiernej rodziny, pochodzi z lęku, który mają w kościach, przed rakowymi perwersjami Natury i Umysłu?


2018-06-25. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Astro-refleksje

« O znakach zodiaku krótko i w punktach SPIS ↓ Flandern i Pulkkinen »

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora, którym jest Wojciech Jóźwiak.