2018-05-08. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Astro-obserwator

« Pożar w Trump Tower SPIS ↓ Co nas czeka? »

Czytaj w Czytelni

Przeszedł Mars po Saturnie i Plutonie ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

...i już można podsumować omina, czyli wydarzenia wskazujące przyszłość, które wydarzyły się niedawno.

Zadziałała zasada, że:

Uderz w stół, a nożyce się odezwą

Pięścią uderzającą w stół Ziemia było ustawienie planet, ta potrójna koniunkcja malefików: Saturna, Mars i Plutona, a brzęki nożyc nadeszły... no właśnie, to jest ciekawe: nie nadeszły zewsząd, tylko z kilku wybranych miejsc, z kilku gorących punktów na obecnej politycznej planecie. Jeśli czytać kwietniowe wydarzenia jak wróżbę, to trzeba przyjąć, że te same punkty pozostaną gorące i aktywne w dwuleciu 2019-2020, kiedy koniunkcja Saturn-Pluton przewali się przez świat w całej swej krasie.

Które to punkty?

Bliski Wschód

Tu miało miejsce niewątpliwe wydarzenie nr 1 w kwietniowej serii: nocny rakietowy ostrzał wojskowych instalacji syryjskich przez USA z towarzyszeniem Wlk. Brytanii i Francji, tu kosmogram: Atak powietrzny USA, W. Brytanii, Francji na cele w Syrii – gdy Mars znajdował się dokładnie pomiędzy Saturnem a Plutonem, w ich midpunkcie. Wydarzenie dziwne, mające pozory jakiejś pokazówki, ustawki, tym bardziej, że Rosja nie odpowiedziała, nie wykonała żadnych retorsji, jakby udając, że „nie bolało” lub „to nie nasza sprawa”. Albo Rosja jest naprawdę (jak niektórzy twierdzą) arcysłaba, albo jej prezydent skrępowany układami na swym dworze i gdzie indziej, albo jak aktor odegrał swoją rolę. Byłaby to więc wojna (lub raczej akcja, epizod wojenny) nowego rodzaju: wojna przekazowa, czyli wojna będąca nośnikiem przekazu, po ang. zgrabniej można to nazwać: messenger war. Może ktoś bardziej kompetentny już taki termin ukuł, nie wiem. Gdzie przekaz, tam jego adresat. Adresatem wojennego przekazu z 14 kwietnia byli jak się zdaje głównie bliskowschodni islamscy arabscy przywódcy lub watażkowie, którym tamta akcja miała pokazać, że jeśli pozwala im się dokazywać, to w ograniczonych ramach, a dalej to ne zderżyte didki Jareme. Przy okazji zauważamy, że miejsca, w których żołnierze USA wojują lub bezpośrednio wspierają wojujących, są teraz tylko na Bliskim Wschodzie. Tylko tam! Nie licząc żołnierzy siedzących w bazach, bo te są na całym świecie. Wojna z udziałem USA, mniejsza lub większa, pali się tylko na Bliskim Wschodzie, dokładnie w sześciu krajach: Pakistan, Afganistan, Jemen, Irak, Arabia Saudyjska i Syria. Stany Zjednoczone osłaniają Izrael lub wykonują za niego przykrą robotę tłumienia powstań i zarazem utrzymywania niepokoju po to, aby na tak podgrzanym areale nie skonsolidowała się poważniejsza samodzielna tamtejsza siła. Amerykanie nie mają własnych bezpośrednich narodowych interesów w tamtym regionie. Są zaangażowani w interesie Izraela. Wspieranie małego brata drogo kosztuje. W tym miejscu widać, że zbieżne są interesy Izraela i Chin. Obrona Izraela ściąga siły Ameryki na Bliski Wschód, odsysając je z Pacyfiku. Im więcej wsparcia wymaga Izrael, im o większą woła pomoc, tym miększa jest pozycja USA na styku chińskim. Chińscy przywódcy muszą sobie życzyć, żeby niepokoje wokół Izraela buzowały bez ulgi.

Właściwie, nie dziwota, że w dobie globalizacji, kiedy formuje się oligopol ośrodków, które dyktują rządzenie światem, spotkać się i skonfrontować musiały dwie stare rasy, jeśli nie najstarsze, z najdłuższym cywilizacyjnym stażem: Chińczycy z tamtej wschodniej strony, i Żydzi powiększeni o Amerykę ze strony tej, zachodniej. Komu z nich wróżone wziąć przewagę? Chińczycy mają atut Antajosa: mają swoją ziemię, z której czerpią siłę, z którą pozostają w symbiozie od niepamiętnego czasu, i nie pożądają ziem cudzych. Wiedzą, że donikąd nie uciekną, nie przeniosą się, żadnych zapasowych obiecanych ziem nie mają w rezerwie, i gdyby zużyli jeden Teksas, nie przejdą do następnej Kalifornii. Są Państwem Środka, a ze środka każda droga prowadzi z konieczności tam, gdzie jakoś gorzej. Optimum jest w środku. Ta wiara także dobrze rokuje, gdy chodzi o świadomość ekologiczną i przyszłe-rychłe wysiłki na rzecz uchronienia Ziemi przed zniszczeniami antropocenu. Tu bym bardziej stawiał na Chiny i ich rozumowi ufał niż Amerykanom i ich żydowskim towarzyszom. Którzy przecież kontynuują linie przekazu wędrowców i faktycznie koczowników, którzy spasłszy jedną sawannę, szli dalej na następną. Takie „mitologie” mają znaczenie przy dynamice wielkich mas i długich czasów, i nie można ich lekceważyć. Rzecz warta osobnego dokładniejszego rozważenia.

Wracając do Bliskiego Wschodu, już 25 marca, kiedy Mars był już w Koziorożcu i zbliżał się do Saturna, szyiccy powstańcy z pogranicza Arabii i Jemenu, wspierani przez Iran, posłali rakiety na saudyjską stolicę Rijad. Szkód podobno nie zrobili dużych, Saudyjczycy podobno wszystkie rakiety zestrzelili, a tylko spadające z góry rupiecie zabiły kilku biedaków. Jednak jako wróżba tamto wydarzenie jest znaczące: oto stolicę Arabii Saudyjskiej zaatakowali z powietrza szyiccy partyzanci. Wojnę z nimi Arabia S. ma na swojej granicy, poprzez Zatokę stoi naprzeciw Iranu, swego głównego konkurenta, a w przy-irańskich naftowych prowincjach ma zwartą ludność szyicką. Do tego obecny faktyczny władca, następca tronu Muhammad ibn Salman, uparł się modernizować państwo obyczajowo: otwiera kina, kobietom pozwala prowadzić samochody, słychać, że ma zezwolić na otwarcie nie-islamskich świątyń. – Niebaczny przestrogi Tocqueville′a, że reżimy upadają nie wtedy, gdy najbardziej opresyjne, ale gdy luzują i się reformują. Jest prawdopodobne, że podczas zbliżającej się zwrotnej fazy cyklu Saturn Pluton monarchia saudyjska padnie. A jeśli padnie, ropa zdrożeje, co z korzyścią dla Rosji, itd.

Korea, punkt nr 2

Tu stało się coś, co wywołuje okrzyk: „o dziwo!” – O dziwo, „potwór” Kim Dzong Un nie rzucił się z bombą atomową, tylko pobratał się z prezydentem Południa (Korei Południowej) Moon Jae-in′em. Stało się to podczas najściślejszej koniunkcji Marsa z Plutonem, zob. kosmogram: Szczyt państw koreańskich: Kim i Mun pobratali się, 27 kwietnia, kiedy między oboma malefikami było ledwie kilka minut kąta. Przy takim napięciu tych niszczycielskich planet raczej nagłej wojny można by się spodziewać, niż przełamania lodów, dzielących oba państwa koreańskie wrogością i szczelną granicą od 65 lat. Wcześniej Kim zapowiedział koniec próbnych wybuchów i atomowych zbrojeń, co pewnie było wymuszoną koniecznością, ponieważ kilka miesięcy wcześniej zawaliła mu się góra Mantap, wewnątrz której w sztolniach odpalano próbne bomby. Jednak nie widziałbym w tamtym „pobrataniu” jakiegoś cudu dobrej woli, tylko ruch na korzyść Chin na amerykańsko-chińskiej rozłożonej na Korei szachownicy. Dwie współpracujące i jakoś dogadujące się ze sobą Koree z konieczności odpływają od obozu amerykańskiego, amerykański parasol przestaje być Korei Pd. potrzebny. Południe ma kapitał, nowoczesność i technologiczne imperium, Północ ma czwartą w świecie armię i tanich robotników. Razem stają się regionalną potęgą, która musi grawitować ku Chinom, nie ku USA z Japonią u boku. Oczywiście, to raczej wygląda na początek powolnych zmian, a nie nagłą pierestrojkę. Gdy pamiętać poprzedni cykl Saturna-Plutona, to wtedy od śmierci Breżniewa podczas ścisłej koniunkcji Saturna i Plutona do rozpadu ZSSR parę jednak lat minęło.

Złe znaki dla trzech „cesarzy”

Gdy Mars wchodził do znaku Koziorożca, 18 marca b.r. Putin wygrał kolejne wybory prezydenckie, nieomal przez narodową aklamację, potwierdzając nimi swoją quasi-monarszą pozycję. Tydzień wcześniej 11 marca jego chiński kolega Xi Jinping na mocy zmienionej konstytucji stał się prezydentem dożywotnim. 7 kwietnia, gdy Mars zszedł się z Saturnem i na ich koniunkcję najechał Księżyc, wybuchł pożar w nowojorskim wieżowcu Trump Tower, posiadłości i rodzinnym domu prezydenta USA. Ten zły znak dla Trumpa kazał zwrócić uwagę na mający miejsce kilkanaście dni wcześniej, 26 marca, pożar w Kemerowie na Syberii, tragiczny w skutkach, który pociągnął śmierć kilkudziesięciu dzieci i wykazał indolencję miejscowej władzy. Byłby to zły omen dla Putina? Ale nie koniec, bo 9 kwietnia miał miejsce trzeci przypadek w tej serii: jak napisał w komentarzu Jacek Dobrowolski, „silny wiatr wywrócił w Chinach monumentalny posąg Żółtego Cesarza Huang Di - archetypowego twórcy i władcy imperium!” Figura cesarza padła twarzą na ziemię i jego twarz została zgnieciona od upadku.

Jak rozumieć te znaki? O Chinach słychać, że skręcają w kierunku zacieśniania reżimu i kontroli nad społeczeństwem, w czym ma pomóc nie tylko nieusuwalność prezydenta, ale przede wszystkim internetowe systemy wyceny lojalności obywateli. Jeśli pomyśleć tu mitem, to Huang Di, ulubieniec taoistów, przeciwników sztucznej, odgórnej i wyalienowanej władzy, postanowił przeciw temu zaprotestować! Z czego można wnosić, że rządząca Chinami mono-partia będzie mieć problemy z oddolnymi aspiracjami społeczeństwa. Które zaspokoiwszy bardziej elementarne potrzeby i zaliczywszy pewne sukcesy, zacznie pytać, a co to właściwie jest ta wolność? Tragiczny pożar w Kemerowie... „Kto słyszał o takim mieście? Gdzie ono w ogóle jest?” – i tamten wypadek zwraca uwagę na główną słabość („krótkość”, shortage) Rosji, którą jest to, że Moskwa sobie, prowincje sobie, a całość trzyma się kupy tylko dzięki leniwemu wyciszeniu życia prowincji, puszczeniu ich jałowym biegiem. Jeśli to zmieni, a może, to decydenci w Moskwie nagle obudzą się z wiedzą, że ich władza sięga tak daleko, jak daleko widzą z okien Kremla. Czym grozi Trumpowi pożar jego wieży? – Że na nim może skupić się (a nawet: skrupić!) ogólne niezadowolenie, a wtedy jego „firma” poradzi sobie bez niego.

Europa?

W Europie pochód Marsa przebiegł dziwnie spokojnie, a można było się obawiać, że ruszą się tam islamscy terroryści, pokazując kolejny trzeci zapalny punkt świata. Widocznie jednak ich furia była sprzężona z innym planetarnym układem, z rewolucyjnym cyklem Urana do Plutona, którego ostra faza już wygasła, a następna będzie w latach 2040-tych. Wygląda na to, że ból islamu w Zachodniej Europie stał się ćmiący – z ostrego i rozrywającego w minionych latach. Europa w ogóle dziwi spokojem, a właściwie bezruchem. Być może Zjednoczony Kontynent przeszedł w epokę zaledwie administrowania, w czasy business as usual i procesy bardzo małych kroków. Może tak lepiej.

Prócz dwóch wydarzeń. 23 marca miał miejsce zamach w Trèbes na południu Francji, gdzie do unieszkodliwienia i zabicia terrorysty przyczynił się oficer policji Arnaud Beltrame, który zgłosił się jako zakładnik w miejsce uwolnionej kobiety i został przez terrorystę zamordowany. -- Akt bohaterstwa i ofiary, który być może odwróci dotychczasową owczą bierność ludzi Zachodu.

5 maja w Rzymie pochowano Pamelę Mastropietro, zamordowaną 30 stycznia przez trzech Nigeryjczyków (i jednego Ghańczyka) i częściowo przez nich – kanibali – pożartą. Gdy się szuka o tym w sieci, ma się wrażenie, że ta upiorna zbrodnia jest marginalizowana i spychana w zapomnienie. Ale dla badaczy znaków niech będzie znakiem bardzo znaczącym. Afryka przybywa: też razem z tym, o czym chętnie by się zapomniało, uznało za niebyłe.

U nas

Zastój, niemoc, indolencja. Jakieś ustawy są uchwalane, potem cofane. Krok naprzód, krok do tyłu. Nie wiem, czy to z powodu formalnych wad prawa, czy z powodu złych precedensów, czy indywidualnych stylów postępowania, tworzy się trójgłowie, gdzie prezydent, premier i szef głównej partii każdy osobno politykują, przeszkadzają sobie i blokują. Całość dryfuje. Można stąd wnioskować, że sterownicze zmiany w Polsce, wychodzące od niej, z woli jej grup decydenckich, nie są możliwe. W Polsce coś może istotnie się zmienić tylko na skutek zewnętrznych nacisków i zmian w otaczającym ją polu siłowym. Nie liczmy, że te zmiany będą dla nas dobre.

Przykład takiej zmiany w zewnętrznym otoczeniu był 24 kwietnia, podczas koniunkcji Marsa i Plutona, a więc „szczytu grozy”, kiedy przez senat USA została przyjęta Ustawa 447 – która co ustala, odsyłam do właściwych tekstów. Akt ten można porównać do wbicia gwoździa, który będzie tkwił i bolał długo, a wyciągnąć go nie będzie można.

* * *

W świecie wiele mówiło się o sztucznej inteligencji i coraz potężniejszych algorytmach. Wypłynęła tzw. afera Cambridge Analytica, skończona upadłością tamtej firmy. Autonomiczny samochód stracił niewinność, zabijając pierwszego człowieka; zresztą ów człowiek sam o to bardzo się starał. O tym chcę napisać osobno. U nas wyszła książka Yuvala Noaha Harariego „Homo deus”, gdzie też rozważań o sztucznej inteligencji gęsto. Potężnienie SI może stać się głównym tematem nadchodzącego następnego obrotu Saturna-Plutona.

2018-05-08. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Astro-obserwator

« Pożar w Trump Tower SPIS ↓ Co nas czeka? »

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora, którym jest Wojciech Jóźwiak.