prowadzi Wojciech Jóźwiak • od 2004
 
Kozioł ofiarny, obraz Williama Holmana Hunta, 1854-1856

2023-10-29. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Blog poniedziałkowy

Czytaj w dziale Pracownia
☚ Dwa najbardziej obiecujące kierunki rozwojowe astrologii | AI w AA ☛

Kozioł i Panna

Lem, Girard, żywioł Ziemi, kozioł ofiarny, Solaris. O punktach żywiołu Ziemi i jak Science Fiction rzuca światło na archetypy astrologii.

René Girard urodził się przy Słońcu w 2°42′ Koziorożca: ta ścisłość wystarczy, by uznać go dobrym reprezentantem Zera Koziorożca, czyli kardynalnego Punktu Koziorożca. W punkcie tym Słońce, widziane z Ziemi, najdalej odchyla się w stronę bieguna południowego, czyli – gdy patrzeć na wschód stojąc na równiku – po prawej ręce. To, że Punkt Koziorożca jest po prawej stronie, jest ważne i pamiętamy o tym. Polaryzacja lewy-prawy nie jest ledwie naszym lokalnym cielesnym przypadkiem, lecz raczej odbija prawidłowość kosmiczną. Punkt kardynalny Koziorożca jest z prawej strony i reprezentuje to, co prawe, podobnie jak przeciwległy Rak reprezentuje to, co lewe, Baran to, co skierowane naprzód, Waga zaś to, co wstecz. Koziorożec więc to Prawo (a może nawet Logos), Rak to Życie, Baran: postęp, przyszłość i też Działanie, Waga zaś to kontemplacyjny ogląd i przyswojenie, synteza. Powyższe hasła rozwijane są w rozległe kompleksy znaczeniowe, tradycyjnie nazywane Żywiołami. W powyższym porządku: żywioły Ziemi, Wody, Ognia i Powietrza.

Punkt kardynalny Koziorożca jest miejscem przyłożenia żywiołu Ziemi; w strukturze zodiaku jest jego prymarnym źródłem. Punkty, które leżą w aspektach do Koziorożca (do jego Zera) mają wraz z nim charakter żywiołu Ziemi. Ostatnim z nich w pewnym szczególnym porządku jest punkt harmoniczny siedmiokrotny 17°09′ Panny (dokładniej 17 1/7°), w którego zasięgu urodzeniowe Słońce miał Stanisław Lem. O nim dalej.

Kardynalny punkt żywiołu Ziemi, czyli Zero Koziorożca, skłania swoich posiadaczy – tych, którzy urodzili się mając coś ważnego w zasięgu tego punktu – do zajmowania się w życiu sprawami z zakresu Ziemi. Zajmują się więc pracą, typowo ciężką, wytrwałą i uporczywą, i wynikającą z obowiązku; zajmują się organizacją – im bardziej ta jest rygorystyczna, tym bardziej pasuje do ich typu; wciąga ich (i je) kolejna siła żywiołu Ziemi: porządek i jego utrzymanie, przestrzeganie i implementacja praw – jako że ich kardynalny punkt wskazuje prawą stronę świata! W dali jako cel przyświeca im gwiazda Doskonałość, która w jednym z punktów wachlarza harmonicznych punktów Ziemi zrealizuje się jako trzykrotny punkt harmoniczny Zero Byka, niosący wartość pt. doskonała (gładka, wykończona, etc.) powierzchnia – lub powierzchowność.

Jeśli reprezentant Zera Koziorożca jest myślicielem, oddaje się badaniu podstaw. Podstawa, to coś, na czymś coś innego stoi – należność tego pojęcia do żywiołu Ziemi jest oczywista.

René Girard oddal się był badaniu podstaw kultury i tego, czym kultura jawi się, zanim zostanie uświadomiona jako taka – więc religii. Odkrył, że podstawa kultury-religii da się ująć w figurę... nie, nie literalnie Koziorożca, za dobre by to było, ale blisko, ciepło... W figurę Kozła Ofiarnego. Co-kto to jest? Kiedy źle się dzieje (w pewnej społeczności), ludzie (wysiłkiem zbiorowego poczucia) szukają tego, kto zawinił. Znajdują kogoś (bywa, że jest ich wielu) kto wykazuje „znaki selekcji ofiarniczej”, więc wyróżnia się: swoją brzydotą lub przeciwnie urodą, swoją słabością lub przeciwnie siłą, swoim odstawaniem od normy, swoim pomieszaniem (ludzie kwalifikowani do tej roli miewają coś ze zwierzęcia, jak cytowana przez Girarda obcoplemienka, która jak mniemano powiła prosięta). Zostają wybrani – lub raczej „zło-wybrani”, wytknięci – jako obcy, więc odrażający i w końcu winni, i na nich społeczność dokonuje przemocy. Są męczeni, zabijani, wypędzani zbiorowym czynem społeczności, w którym udział jednostki rozpuszcza się, więc każdy w końcu powie: „nie ja to zrobiłem”.

Pierwowzorem i eponimem był tu ez ozel (Azazel) – „kozioł, który odchodzi”. Księga Kapłańska odnotowała obrzęd, przypisując pierwsze jego wykonanie Jozuemu, w którym arcykapłan przelewał grzechy ludu Izraela na kozła, którego następnie, obciążonego ładunkiem grzechów, wypędzano na pustynię, tak czyniąc siebie znów czystymi. Tu wkraczamy na kolejne pojęciowe terytorium żywiołu Ziemi: czystość i jej przeciwieństwo: zmazę.

Z przekładem owego ez ozel każdy język miał problem. W łacinie (w Wulgacie) przełożono jako caper emissarius, czyli „kozioł wysłany” – a może nawet „k. emisariusz”? Francuskim echem jest Le Bouc émissaire, zarazem tytuł sztandarowej książki Girarda. Po angielsku ukuto specjalny (sztuczny) termin scapegoat, czyli jakby „koza ucieczkowa”. Polski kozioł ofiarny jest najmniej szczęśliwym przekładem, bo w oryginale nie było mowy o ofierze! A tylko jeszcze bardziej rozciąga – że aż oka puszczają – i tak nadmiernie rozciągniony w naszym języku zakres znaczeniowy słowa ofiara.

Los owych azazelów nie kończy się na wygnaniu, lub szerzej za Girardem patrząc, na ich padnięciu ofiarą skandalicznego samosądu. Bo po swoim unicestwieniu, gdy plemię ich zabójców uzna już, że wraz z ich zagładą wrócił pokój (szalom), rozpoznaje ich jako pharmakoi – uleczycieli, i uświęca, obejmując ich wonią sacrum.

Co wcale przecież nie zaskakuje, bo sacrum to „odcięte”, „wydzielone”, „spoza porządku”, inne niż wszystko pozostałe.

Lem miał Słońce (urodzeniowe) w 19°52′ Panny, więc w gęstym zasięgu wspomnianego punktu 17°09′ Panny. Czas dobowy urodzenia Pisarza nie został zapisany/zapamiętany, a nawet jego data nie jest pewna, chociaż bardziej prawdopodobny jest 13 września (1921), o czym sam Urodzony kiedyś wspomniał, niż oficjalny 12 tegoż miesiąca. Urodzeniowy kosmogram odtworzyłem (rektyfikowałem) po próbach przyjmując, że Saturn podczas pisania „Solaris” przechodził autorowi przez urodzeniowe Imum Coeli. Wtedy nie wiedziałem lub nie zauważyłem, że w tym samym miejscu na początku Koziorożca było urodzeniowe Słońce Girarda.

Punkt 17°09′ Panny (wraz z leżącym chwilę dalej Słońcem Lema) jest jednym z czterech punktów 17°09′ znaków zmiennych (też Bliźniąt, Strzelca, Ryb), które są punktami rzutu na taśmę i odpowiadają ósemkom Tarota. W punktach tych (lub w odpowiednich kartach) dany żywioł realizuje się jako ostateczne sprężenie sił, jako danie z siebie wszystkiego – przed końcem. W przypadku 17°09′ Panny i żywiołu Ziemi (i Ósemki Monet) odpowiednie dzianie się dobrze wyraża formuła: droga przez tunel. Oto czynisz coś, jakbyś poruszał się w tunelu. Droga jest daleka i „ciemna”, informacje i możliwości ograniczone, z przodu światełko w tunelu przyświeca lub nie, wymagane i wymuszone jest maksymalne skupienie, zejście z trasy jest niemożliwe lub zagrażające („śmiertelne”), jest ciasno, ciemno, żywioł Ziemi przytłacza masą skały (jak w prawdziwym tunelu) lub grawitacją (jak w kosmosie); lub (tak też się zdarza...) bezwzględnym prawem lub bezprawiem egzekwowanym przez funkcjonariuszy.

Powieść „Solaris” zaczyna się tak:

O dziewiętnastej czasu pokładowego zszedłem, mijając stojących wokół studni, po metalowych szczeblach do wnętrza zasobnika. Było w nim akurat tyle miejsca, aby unieść łokcie. Po wkręceniu końcówki w przewód wystający ze ściany, skafander wydął się i odtąd nie mogłem już wykonać najmniejszego ruchu.

Studnie są bliskie tunelom. Bohater wchodzi nie dość, że do studni-tunelu, to do ciasnego zasobnika w owej studni. Tam jest ciasno, narrator jest ściśnięty, jest ścisk, zaciśnięcie. To są te tunelowe klaustrofobiczne zjawiska. Bohater jest unieruchomiony i w ten sposób spreparowany do podróży. – Podróż, podczas której nie można się poruszyć! Tylko ktoś z punktu 17°09′ Panny mógł to wymyślić. I dalej:

Stałem – czy raczej wisiałem – w powietrznym łożu zespolony w jedną całość z metalową skorupą.

– To jest dokładne credo tamtego punktu w Pannie: „zespolony z chroniącą mnie metalową skorupą”. Lem opisuje podróż przez przestrzeń kosmiczną, ale jest tam studnia, ciemno, ciasno, ścisk, zamknięcie, jest też tam droga, którą trzeba mimo tego ściśnięcia pokonać, czyli narzuca się obraz tunelu, więc podróże kosmiczne to jest prawie to samo w naszej wyobraźni, co podróże przez tunel. I widoki są tam, jak Lem dalej opowiada, tylko przez wziernik, przez szczelinę, światełko najwyżej gdzieś u końca drogi, a poza tym żadnych widoków nie ma. Mitologia 17°09′ Panny doskonale pomaga w odczytywaniu przekazów Lema, jak i w drugą stronę: jego twórczość mnóstwo do tej astro-mitologii wnosi.

Ostateczny wysiłek żywiołu Ziemi, ten, którego dokonuje siedmiokrotny podwójnie ziemny harmoniczny punkt 17°09′ Panny, zawiera prócz innych ziemnych wymiarów także imperatyw oczyszczenia. Świat żywiołu Ziemi składa się z wyodrębnionych geometrycznych części, gdzie są bryły o jednoznacznych gładkich powierzchniach: „bryły sztywne”. Kostki. Bez brudu, śluzu, gnicia, zmazy. Bez rzeczy przejściowych, niepewnych i nieoznaczonych. Stacja kosmiczna zawieszona nad oceanem planety Solaris zaludniona jest przez mężczyzn, przy tym noszących anglosaskie nazwiska, domyślamy się więc, że przez jakichś „białych protestantów”. Ich mental, treść ich umysłów, zasady i wyzwania, które ich tam przywiodły i które uzasadniają ich pobyt tam, też są „białe”: są to wymogi czystego naukowego poznania. Czystego intelektu zasilanego względem o Prawdę. Nic innego z nimi nie ma, tzn. nic innego nie powinno z nimi przybyć na tamtą planetę. Tu przypomnijmy sobie, że William Blake w swojej mitologii wynalazł dla żywiołu Ziemi i prawej strony bytu specjalne bóstwo bezwzględnego intelektu imieniem Urizen.

Ale są – zjawiają się – na Solaris kobiety. Bo kobiecy pozór-formę tamtejszy żywy Ocean nadał istotom, które zsyła zamieszkującym stację naukowcom; tymi istotami ich nawiedza. Krisa Kelvina nawiedza jego nieżyjąca kochanka Harey. Gibariana monstrualna Murzynka o wyglądzie archaicznej pramatki niby Wenus z Willendorfu – czy Lem kreując jej obraz, wstrętny przecież dla zmysłów Kelvina-narratora, był świadomy tego archaicznego pramacierzyństwa? Zjawę Sartoriusa znamy tylko ze słomkowego kapelusza i ćwierkającego głosu, więc pewnie też jest jakoś kobieca; o gościu Snauta tylko nie wiemy nic.

Naukowcy zrazu usiłują pozbywać się swoich gościń, usuwać je, coś robić, by ich nie było – i niezależnie od siebie wpadają na to, by je wysyłać rakietami na orbitę. Jak starożytni Żydzi azazela na pustynię. Poza swój świat, który musi pozostać czysty.

Na boku zauważmy, że zjawy z Solaris są jednak bardziej czyste od prawdziwych ludzi. Biją ich w konkurencji czystość. Bo są uczynione z nie naszej materii. Przypomnę: w powieści są zbudowane z „materii neutrinowej”, stabilizowanej pewnymi „polami”. Tu oczywiście czytelnik dostaje problem: piękna Harey jadła i piła, chociaż niewiele i bez chęci, ale czy defekowała? Czy menstruowała? Oddychała, tak, ale czy wydychane przez nią powietrze zawierało więcej dwutlenku węgla? Czy jej neutrinowe ciało w jakiś sposób metabolizowało, więc mieszało się z materią zwykłych atomów? – W tym miejscu Lem najbardziej pojechał po literackiej bandzie. Chociaż z drugiej strony patrząc, ta neutrinowa (znaczące słowo!) czystość jest potężną metaforą sacrum, osobności, nienależenia do zwykłego świata.

Harey, wcielenie azazela, umiera – zostaje zabita – aż cztery razy. Pierwszy raz popełniając samobójstwo (dając sobie śmiertelny zastrzyk) na dziesięć lat przed akcją powieści. Drugi raz zabija ją (będącą już solaryjską neutrinową zjawą) Kelvin, gdy wystrzela ją w rakiecie na orbitę. Trzeci raz Harey próbuje zabić się sama wypijając ciekły tlen, lecz po agonii regeneruje się – bo Ocean tak swoje zjawy zaprogramował. Czwarty raz zostaje – zgadzając się na to i pragnąc tego – anihilowana przez kolegów Kelvina. Ta czwarta śmierć jest ostateczna, ale i najbardziej „elegancka”, więc czysta:

– Znikła. Błysk i podmuch. Slaby podmuch. Nic więcej.

Jako miłośnicy astrologii myślący żywiołami (inaczej niż sam Lem, przynajmniej Lem świadomie...), zauważmy, że cztery śmierci Harey są z czterech żywiołów: pierwsza śmierć, o której wiemy ze wspomnienia Kelvina, jest od Ziemi: bo pamięć, wspomnienia, rejestry i rekordy to utrwalający żywioł Ziemi. Druga, ta rakietowa śmierć jest od Ognia. Trzecia, od ciekłego tlenu, więc cieczy, jest od Wody. I tamta czwarta, „słaby podmuch” – od Powietrza.

Konrad T. Lewandowski w dostępnym w Sieci eseju „Hipoteza Racheli. Młodzieńcza miłość Stanisława Lema” odkrywa, że Harey, kobieta-zjawa z Solaris zapewne miała swoją realną i tragiczną prekursorkę. Jest prawdopodobne, że była nią dziewczyna z lwowskiego getta, której nazwisko rekonstruuje jako Rachela Kaufman. Hermeneutyczne koła oto zamykają się, lecz i wyprowadzają nas poza przyjęty temat. Przeczytaj tamten tekst jako dalszy ciąg niniejszych rozważań.


Czytaj też: „Strukturalistyczny Zbawiciel. O książce Kozioł ofiarny René Girarda”, Taraka, 2002.
Także w Tarace patrz: tag „Girard”.



Czytaj w dziale Pracownia
☚ Dwa najbardziej obiecujące kierunki rozwojowe astrologii | AI w AA ☛

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora, którym jest Wojciech Jóźwiak.
Aby pisać komentarze, zarejestruj się lub zaloguj na stronie Pracownia.