prowadzi Wojciech Jóźwiak • od 2004
 

2011-07-31. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Los, moc, karma

Czytaj w dziale Pracownia
| Saturnowe zwierzęta ☛

Pole mentalne

O politykach i artystach, którzy programują duchy swoich narodów

Jestem przekonany, że wiele, jeśli nie większość, wróżb, w tym także astrologicznych prognoz, to prognozy samosprawdzające się. Czy astrologowie i wróżbici powinni się z tego cieszyć? - Mnie wydaje się, że raczej jest to przekleństwo.

Kiedy byłem mały, czytałem piękną baśń Antoniny Domańskiej pod tytułem "Cosechciał". Tym dziwacznym słowem - "co-se-chciał" - nazywało się tajemnicze ziele, które, kiedy człowiek je zjadł, dawało mu taką moc, że każde jego słowo natychmiast stawało się rzeczywistością. Na szczęście ziele to znalazła i zjadła mała wiejska sierotka i wymarzyła sobie, że piękna i bogata pani, która przejeżdża gościńcem, to jej matka (której nigdy nie znała), co się zaraz okazało prawdą i baśń dobiegła kresu. Ale co by to było, gdyby cosechciału obżarł się jakiś złoczyńca albo nieodpowiedzialny żartowniś? Strach pomyśleć.

A teraz wyobraź sobie, że jest oto tak, że wróżby, szczególnie jeśli są wypowiadane przez pewnego człowieka i w specjalny ceremonialny sposób - spełniają się. Niekoniecznie spełniają się zawsze i dosłownie, ale tak, że "coś w tym jest". Wyobraź też sobie, że gdzieś w środku, w duszy człowieka znajduje się "czynnik X", jakiś chochlik, który sprawia, że to, co człowiekowi zostanie powiedziane o jego przyszłości, sprawdzi się! I te chochliki współpracują z zaklinającymi je magami-wróżbitami. Niech to zjawisko zachodzi z prawdopodobieństwem, powiedzmy, 10 procent. Otóż mnie się wydaje, że właśnie tak jest faktycznie. Niektórzy z nas mają takie swoje "chochliki X" i niektórzy wróżbici, astrologowie i jasnowidze potrafią je odpowiednio zaprogramować. I wtedy ludzie robią to, do czego zostali zaprogramowani. Nawet jeśli się tego strasznie boją - to jednak robią. Coś się w nich boi, a coś innego to robi, samemu sobie na złość i na szkodę.

Naprawdę, uważam, że w niektórzy ludzie mają w sobie bardzo silnego "wewnętrznego niszczyciela". Kiedy się go doenergetyzuje - np. podsuwając mu sugestię, że on - a raczej jego właściciel może za trzy lata umrzeć - to ów wewnętrzny psuj zrobi wszystko, żeby swojego właściciela uśmiercić. A astrolog będzie się cieszył, że mu się wróżba spełniła. Dlatego ja trochę boję się podpowiadać ludziom złe rozwiązania...

Ale tytuł brzmi "pole mentalne". Chodzi mi o to, że taką podatność na sugestię mają nie tylko pojedynczy ludzie, ale i całe zbiorowości, społeczeństwa, narody. W naukach tajemnych mówi się: "egregory". Dokładniej zaś, egregor to jest duch zbiorowości. Masa ludzi, połączonych pewną organizacyjną i ideową więzią, robiąc coś wspólnego i uważając się za pewną jedność, emituje z siebie własnego ducha, właśnie owo pole mentalne, w którym każda jednostka się "nurza", ale które ma właściwości inne niż jednostki.

Takie pole mentalne da się zaprogramować i niektórzy politycy robili to bardzo skutecznie. Adolf Hitler był przecież bardzo zręcznym programatorem egregoru niemieckiego, a Lenin - rosyjskiego. Amerykanie przez wiele lat lubowali się w katastroficznych filmach - "Marsjanie atakują", "Płonący wieżowiec" - i w ten sposób programowali swój egregor, aż w końcu wizje stały się rzeczywistością i ludzie z Al-Kaidy staranowali wieżowce World Trade Center.

Także artyści, zwłaszcza pisarze, potrafią programować swoje egregory. Kiedyś, podrostkiem będąc, z wypiekami na twarzy czytałem o przygodach Skrzetuskiego, Podbipięty i Kmicica. Ciekawe... Kiedy Sienkiewicz pisał "Trylogię", w naszej części świata panował pokój, sytuacja polityczna była stabilna, nie było wprawdzie wolności, ale był jaki taki porządek i Polacy, Rosjanie, Ukraińcy, a także Niemcy i Żydzi żyli w miarę zgodnie obok siebie. Ale kiedy ja czytałem jego powieści, było już inaczej: pokolenie mojego ojca i dziadka przeżyło katastrofy podobne albo i gorsze od potopu szwedzkiego i najazdu Turków na Krzemieniec. Wojny i rzezie polsko-ukraińskie faktycznie niewiele lat przed moimi lekturami przewaliły się przez Kresy. Tak jakby wizja, która wylęgła się w umyśle Sienkiewicza, wkrótce po jego śmierci stała się rzeczywistością. Przecież "Ogniem i Mieczem" czyta się jak zapowiedź krwawych czystek etnicznych na Wołyniu, "Potop" jak zapowiedź hitlerowskiej okupacji, a "Pana Wołodyjowskiego", powieść o bohaterze ginącym bez nadziei w wysadzonej twierdzy, jak zapowiedź zalewu Polski przez barbarzyńców, nie spod znaku półksiężyca wprawdzie, lecz sierpa i młota. Ciekawe, prawda? Może Sienkiewicz miał swoją mentalna sondę zapuszczoną w przyszłość? Był więc jasnowidzem? A co ma powiedzieć Stanisław Lem, któremu kolejne jego fantastyczne wizje się spełniają?

12 maja 2004


Czytaj w dziale Pracownia
| Saturnowe zwierzęta ☛

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora, którym jest Wojciech Jóźwiak.
Aby pisać komentarze, zarejestruj się lub zaloguj na stronie Pracownia.